Dzien, jak dzien...
Komentarze: 0
Oto kolejny dzien bezsensownego nierobstwa! Bezsensownej nudy! Piec lekcji, zakupy... Ta monotonia zycia mnie dobija! Och, gromy zeslijcie mi cos (albo kogos) ciekawego bo umre! A przy okazji kogos. Krzysiek chyba do mnie zarywa. Odczuwam to... Jednak... Cos jest ze mna nie tak. Umawiam sie z nim by przyszedl na 17, a potem poprostu uciekam z domu. Boje sie tego spotkania z nim, sam na sam, w cztery oczy. Moze to dlatego ze jeszcze nie dojzalam do spotkan? A moze to dlatego, ze to on jest zbyt dojzaly do mnie? I ci jego koledzy... Po dwadziescia, dziewietnascie lat... Taaa... Tu chyba tkwi moj lek. Ja, trzynastolatka i trzech obcych chlopcow, o kilka lat ode mnie starszych. Boje sie, ze pod maska czulego faceta, myslacego o nauce i o mnie kryje sie zboczeniec, ktory tylko czeka na okazje "ciemnego kata"... I nie spotkam sie z nim, w innym miejscu jak moja klatka schodowa, dopuki go nie poznam. Dopuki go nie poznam jak wlasna kieszen! I basta!
Dodaj komentarz