W Gucholazach bylo super! Co prawda zdobywanie szczytow Olszaku i Gory Chrobrego, w sniegu po kolana i szlakiem koloru czerwony-czarny, nie jest latwe, ale za to przyjemne^_^. A jak sie lekko potem czulam... No, na Chrobrym to bylo przegiecie. Trasa prawie w pionie, a tu nagle pan stwierdza: "Cholera... Mielismy isc nibieskim szlakiem... a tu czerwony..."... Myslalam ze go powiesze za nogi na sosnie. Pod wieza widokowa dokonalam prawdziwego dziela. Moglam sie spodziewac, ze predzej czy pozniej cos se zrobie... STLUKLAM SOBIE KCIUKA.
Warto by wspomniec o schronisku, w ktorym mieszkalismy... Bylo obskurne, śmierdzace stechlizna, brzydkie i niezadbane. Jedyna rzecza, godna uwagi byla chyba tylko maszyna do kawy i herbaty w holu...